hipochondria – skłonność do chorobliwego koncentrowania się na
własnym ciele i stanie własnego zdrowia, do wynajdywania chorób i rozmaitych
zaburzeń. Powodowana zazwyczaj chęcią świadomego lub nie zwrócenia na siebie
uwagi otoczenia, wejścia w rolę chorego dla uzyskania uprzywilejowanej pozycji
itd. Obecna jako objaw w wielu zaburzeniach psychicznych i emocjonalnych,
typowo w nerwicy hipochondrycznej.
Wymiar "hipochondrii" jest też elementem wielu klinicznych narzędzi badawczych, np. kwestionariuszy osobowości. Skala taka bada obecność objawów i cech hipochondrycznych u pacjenta.
Nerwica hipochondryczna (hipochondria). W nowoczesnej literaturze specjalistycznej
trwa dyskusja, czy hipochondrię należy traktować jako odrębną postać nerwicy,
ponieważ nastawienie hipochondryczne i jego objawy występują powszechnie w
innych zespołach psychopatologicznych, czasem przytrafiają się również ludziom
zdrowym. W psychozach nabierają często charakteru urojeń hipochondrycznych.
Niezależnie od wszelkich klasyfikacji warto pokrótce opisać zespół
hipochondryczny, który tak czy inaczej jest często spotykanym w praktyce
zaburzeniem.
Hipochondria jest pojęciem często
używanym potocznie i w przeciwieństwie do wielu innych pojęć specjalistycznych,
termin ten jest zazwyczaj używany poprawnie i w zgodzie ze swoim faktycznym
znaczeniem. W nerwicy hipochondrycznej podstawowym objawem jest stałe
skoncentrowanie na własnym ciele i rzekomych, pochodzących z organizmu
niepokojących objawach. Hipochondrycy nieustannie wędrują od lekarza do
lekarza, skarżąc się na niezliczone dolegliwości somatyczne i ogólny rozstrój
zdrowia, wykonują regularnie całe serie badań diagnostycznych,
rozpoznają u siebie najrozmaitsze zespoły chorobowe i całymi dniami narzekają
na swoje zdrowie. Ponieważ wyniki wykonywanych badań są niezmiennie prawidłowe
i nie budzą żadnych zastrzeżeń, w końcu któryś z lekarzy stawia rozpoznanie
nerwicy i odsyła chorego do psychiatry. Bywa, że kończy się to awanturą w iście
neurotycznym stylu – „mnie, chorego na serce, lekarz odesłał do psychiatry, no ładnie,
już nawet wariata próbują ze mnie zrobić...!” itp.
Wszelkie próby tłumaczenia choremu, że istotą jego problemu są
zaburzenia emocjonalne, zazwyczaj nie odnoszą żadnego skutku, tym bardziej, że
pacjent rzeczywiście odczuwa liczne dolegliwości fizyczne.
Zaburzenia hipochondryczne często wynikają z typowo neurotycznej potrzeby koncentracji na sobie uwagi otoczenia
oraz ze skłonności do ucieczki w chorobę od faktycznych problemów osobowościowych i
emocjonalnych. Spektakularnie manifestuje się w nich neurotyczny egocentryzm. Hipochondryk
jest wiecznie stękającą, narzekająca marudą, skarży się na bóle wszystkiego i
całymi latami przepowiada swoją rychłą śmierć. Przez pewien czas unika w ten
sposób odpowiedzialności za własne porażki i zaniedbania. W przypadku
hipochondryków jednak ze strony otoczenia zwykle szybko następuje krytyczna
refleksja – wystarczy wiedzieć, że żaden człowiek nie może być chory na wszelkie
istniejące dolegliwości.
Co ciekawe – hipochondryk od
osoby faktycznie chorej somatycznie różni się między innymi tym, że narzeka i
lamentuje dużo bardziej, niż osoba z rzeczywistymi i potwierdzonymi w badaniach
objawami poważnej choroby.
Nieco humorystycznie można
wspomnieć, że jednym z praktycznych sposobów „leczenia” zaburzeń
hipochondrycznych jest zaproponowanie pacjentowi bardzo poważnej i
skomplikowanej operacji o niepewnym, trudnym do przewidzenia wyniku i możliwych
powikłaniach. W tej sytuacji hipochondryk nierzadko błyskawicznie ucieka z
miejsca zdarzenia. Jest to jednak, rzecz jasna,
raczej sposób na pozbycie się pacjenta z gabinetu, niż propozycja
faktycznego rozwiązania jego problemu. Hipochondria jako zaburzenie o
nerwicowym podłożu wymaga oczywiście stosownego dla tego rodzaju dolegliwości
podejścia terapeutycznego.
Pamiętam opowieść pewnego
komandosa angielskiej SAS (Special Air Service). Ów żołnierz był z
wykształcenia lekarzem i biorąc udział w którejś z misji w krajach tzw.
Trzeciego Świata wchodził w skład korpusu medycznego. Jego zadaniem było między
innymi udzielanie pomocy lekarskiej członkom miejscowych plemion. Niedługo po
ustawieniu namiotu–szpitala, do punktu pomocy medycznej zaczęli masowo
ściągać tubylcy, dla których sam pobyt w takim miejscu, a także sprzęt medyczny, leki i sytuacja, w której ktoś się nimi z uwagą zajmuje, były nie lada atrakcją. Po pewnym czasie pacjenci przychodzili nawet z niegroźnym
skaleczeniem w rodzaju nadłamania paznokcia, zaś wojskowi medycy nie mieli
czasu na sen i odpoczynek. Ktoś wpadł na pomysł, jak pozbyć się hipochondryków
ze szpitala… Otóż jednego z takich pacjentów poinformowano, że jego w istocie
kompletnie niegroźne skaleczenie wymaga natychmiastowej amputacji całej
kończyny. Zespół medyczny zaczął demonstracyjnie przygotowywać się do
„operacji” tak, by zainteresowany widział zestawy narzędzi chirurgicznych,
zatroskane miny lekarzy itd. Chwilę potem pacjent z namiotu zniknął i nigdy do niego nie powrócił. Pewnie też szybko rozeszła się po okolicy stosowna pogłoska, bo
od tej chwili znacznie spadła liczba tego rodzaju chorych…
W tym miejscu warto dodać, że ze
względu na dużą podatność neurotyków na sugestię, często łatwo jest ulżyć
pacjentowi w cierpieniu podając placebo (obojętny dla organizmu środek, na przykład
woda destylowana, podany w odpowiednio przygotowanej formie wraz z sugestią, że
jest to skuteczny lek na określoną dolegliwość). Jest to jednak kolejny
półśrodek, ponieważ podłożem niezliczonych „chorób” hipochondryka jest nerwica
i w miejsce usuniętego „problemu” szybko znajdzie on sobie dziesięć nowych.
Należy wiedzieć, że hipochondria
i zgłaszane przez hipochondryków zaburzenia nie są jednoznaczne z symulacją.
Często jest tak, że pacjent rzeczywiście cierpi, jest zaniepokojony stanem
swojego zdrowia i usiłuje znaleźć rozwiązanie dręczących go problemów
zdrowotnych. Nie ma świadomości nerwicowego i emocjonalnego podłoża swoich
zaburzeń.
Zjawisko hipochondrii jest
doskonałym materiałem, na którym można wyjaśnić, dlaczego nerwice nieraz tak
ciężko poddają się leczeniu. W psychoterapii jakichkolwiek zaburzeń
emocjonalnych warunkiem wstępnym jest przede wszystkim autentyczna i szczera
chęć zdrowienia, której bardzo często brak u pacjentów nerwicowych. Nerwice są
bowiem swego rodzaju „pomysłem na życie” i sposobem na radzenie sobie w
codziennej rzeczywistości. Sposobem nieprzystosowawczym, niedojrzałym, naiwnym
i – w gruncie rzeczy – bardzo prymitywnym, ale jednak zawsze lepszym, niż
żaden. Można więc powiedzieć, że pacjent nerwicowy nieświadomie pragnie
funkcjonować emocjonalnie w kategoriach nerwicy. Podkreślić raz jeszcze należy,
że wybór „nerwicowej drogi” nigdy nie jest wyborem świadomym. Zapewne żaden
neurotyk nie planuje i nie zamierza być neurotykiem, jednak ze względu na taką
a nie inną konstrukcję emocjonalną od najwcześniejszych lat życia wypracowuje
patologiczne osobowościowe mechanizmy regulacyjne, które w latach późniejszych
doprowadzają do wystąpienia pełnoobjawowej nerwicy. Ponieważ cały proces
powstawania zaburzeń nerwicowych pozostaje całkowicie poza świadomą kontrolą,
sprawą niezwykle trudną jest również uświadomienie pacjentowi istoty jego
dysfunkcji i wskazanie drogi ich kontroli i eliminacji.
Wypisz wymaluj moja była teściowa i była żona cierpią na tą dolegliwość:-)
OdpowiedzUsuń