środa, 9 sierpnia 2017

Anonimowi Alkoholicy. Uwagi krytyczne

Spotkania Anonimowych Alkoholików to w mojej ocenie jedno z najlepszych rozwiązań dla wielu osób, usiłujących zerwać z nałogiem. W starciu z jakimkolwiek problemem psychologicznym ogromna większość ludzi potrzebuje społecznego wsparcia i wsparcie takie dla wielu trzeźwiejących jest warunkiem niezbędnym do pokonania nałogu. Zależność tę potwierdza wysoka skuteczność Anonimowych Alkoholików w, że tak powiem, „leczeniu” alkoholizmu – Wspólnota na całym świecie skupia dziesiątki tysięcy trzeźwych uczestników, a wielu z nich to osoby, które całkowicie zerwały z alkoholem wiele lat temu.




Należy jednak w tym miejscu koniecznie zwrócić uwagę, że trzeźwe, aktywne w AA osoby są bardzo spektakularnym, lecz czasami bardzo mylącym przykładem skuteczności tej drogi zdrowienia. Chodzi o to, że obserwując Wspólnotę można poznać wiele osób, którym udział w mityngach pomógł, nie spotykamy jednak tych uzależnionych, którzy w AA nie znaleźli skutecznej pomocy i odeszli, szukając gdzie indziej lub po prostu wracając do aktywnego picia.

Przeczytaj też: Czy przyznawać się do uzależnienia od alkoholu? 

Tak czy inaczej, trzeźwienie w grupach wsparcia jest moim zdaniem jednym z najbardziej skutecznych i dla wielu osób najlepszym sposobem walki z uzależnieniem od alkoholu. Warto jednak mieć również świadomość zjawisk, które we Wspólnocie mogą być czynnikiem zniechęcającym do udziału czy wręcz utrudniającym zdrowienie.    

Wspólnota Anonimowych Alkoholików jest specyficznym przykładem grupy wsparcia i jako taka powinna zapewniać pełen egalitaryzm i demokrację, co zresztą nieustannie deklaruje w używanych tekstach źródłowych. Jak jednak wspomniałem już w artykule dotyczącym samych mityngów, poprzez religijne sympatie większości swoich członków AA jest nadmiernie skatolicyzowane, co może być i bywa trudne do zaakceptowania dla mniej religijnych czy zupełnie niewierzących uczestników. Otwierająca i zamykająca mityng wspólna modlitwa jest teoretycznie zwyczajem symbolicznym, zawiera jednak zwrócenie się do jakiegoś „boga”, którego nie każdy musi uznawać. Nie każdy musi też uzależniać własny los od działania tzw. „siły wyższej”, która wielu trzeźwiejącym nader często służy do uzasadniania wszelkich życiowych porażek i niepowodzeń, a czasem również osiągnięć i sukcesów.

Wśród osób trzeźwiejących częsta jest tendencja do przenoszenia odpowiedzialności za chorobę alkoholową na rozmaite czynniki zewnętrzne, głównie (o zgrozo!) na sam alkohol, zupełnie tak, jakby będąc substancją rozumną i działającą wolicjonalnie, złośliwie spowodował on określone zaburzenia emocjonalne, prowadząc do zaistnienia i rozwoju nałogu. Zgodnie z tą filozofią osoba uzależniona ponosi tylko częściową odpowiedzialność za swoją szeroko rozumianą kondycję, co znajduje odzwierciedlenie również w ciągłych odwołaniach do magicznego wpływu „boga” i/lub „siły wyższej”.    

Spośród 12 programowych kroków AA aż 6 zawiera odniesienie do „boga” lub „siły wyższej”, co w mojej opinii całkowicie zaprzecza deklarowanym zasadom równości i neutralności (zobacz: 12 kroków). Jestem pewien, że wiele osób niewierzących zniechęca się do Wspólnoty obserwując, że czasami działa ona jak kółko różańcowe. Znam wiele przypadków, w których taki stan rzeczy był powodem zerwania ze Wspólnotą wszelkich kontaktów, co jest o tyle smutne, że dla większości osób, jak się okazuje, silne wsparcie społeczne jest warunkiem do zdrowienia absolutnie koniecznym. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w przypadku wielu uczestników te czy inne niedogodności często służą jako zwyczajne uzasadnienie powrotu do picia, i to również należy mieć na uwadze. Tak czy inaczej jednak przesycenie religią organizacji jakichkolwiek poza wyznaniowymi uważam za zawsze szkodliwe. Podczas wielu mityngów i innych spotkań AA bywają obecni katoliccy księża, często traktujący swój zawód na tyle poważnie, że za przyzwoleniem grupy wygłaszający kazania i nawracający na jedynie słuszną wiarę również podczas imprez, które nie powinny z religią mieć nic wspólnego. Zaś ostentacyjna dewocja niektórych uczestników grupy zakrawa czasem na religijną histerię.             

Również pewne dyskusyjne zwyczaje, jak trzymanie się podczas modlitwy za ręce, niekoniecznie muszą pasować osobom bardziej powściągliwym interpersonalnie.     

Dużym w AA problemem bywają członkowie przesadnie zaangażowani w proces niesienia pomocy nowym uczestnikom. Bywa, że osoba po raz pierwszy przybywająca na mityng zostaje wręcz napadnięta przez śmiertelnie zdeterminowanych, nachalnych i uciążliwych pomagaczy, będących w stanie zniechęcić do trzeźwości najbardziej nawet cierpliwych i najsilniej zmotywowanych kandydatów. Dla wielu takich Samarytan natrętne pomaganie innym jest najlepszym, albo jedynym sposobem na własne problemy, co zresztą częste jest nie tylko wśród osób uzależnionych. Nie każdy nowy uczestnik potrafi radzić sobie z nadmiernym wpływem społecznym, a konsekwencją może być zwyczajna niechęć do dalszego udziału w życiu Wspólnoty.          

Wspólnota Anonimowych Alkoholików jest grupą społeczną i warto pamiętać, że jak każda grupa społeczna, również i ona obciążona jest wszelkimi społecznymi przypadłościami. Nowy uczestnik, biorąc udział w swoim pierwszym mityngu odnieść może wrażenie, że trafił oto do wielkiej, szczęśliwej rodziny, w której każdy każdego rozumie, a spotkania odbywają się w najserdeczniejszej atmosferze wzajemnego uwielbienia. Stali uczestnicy witają się wylewnie, rzucając się sobie na szyje, a wypowiedzi wielu członków grupy sprowadzają się do układania hymnów na cześć Wspólnoty. Odrobina życiowego doświadczenia wystarczy by wiedzieć, że jest to obraz bardzo powierzchowny, a pod fasadą przyjaźni i zrozumienia istnieją konflikty, animozje, nieporozumienia, antypatie i często zwyczajny brak tolerancji. Sytuację dodatkowo komplikuje typowy dla bardzo wielu osób deficyt w zakresie poczucia humoru, dlatego też, formułując jakiekolwiek wypowiedzi, członkowie grupy nierzadko robią wszystko, byle nikomu się nie narazić. Ponieważ jednak osoby uzależnione należą z reguły do szczególnie wrażliwych, nie ma takiej możliwości, żeby ktoś co chwilę nie czuł się oburzony. Wszystko to powoduje, że emocjonalny klimat funkcjonowania AA jest w dużej mierze sztywny i nienaturalny, a wszelkie zachowania odmienne od tradycyjnie przyjętych przyjmowane są z niechęcią i dezaprobatą.
       
Pewien mój znajomy na każdy mityng przynosił sobie lody i ciastka, które spożywał nie mlaskając za bardzo. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego niektóre osoby nie były w stanie tego zaakceptować. W sposób niezbyt przyjemny dano mu do zrozumienia, że wielu uczestnikom przeszkadza jego zwyczaj, co było o tyle dziwne, że podczas każdego mityngu programowo dostępne są, zapewniane przez samą grupę drobne przekąski i napoje, z których każdy uczestnik korzystać może w zasadzie bez ograniczeń. 

Dość często pojawiają się różnego rodzaju nieporozumienia, a nawet głupkowate kłótnie i awantury, dotyczące zazwyczaj spraw totalnie błahych. Pamiętam ostry spór o tradycyjny, używany w AA kapelusz, do którego podczas mityngu uczestnicy wrzucają dobrowolne składki. Ktoś zaproponował, aby dodać drugi kapelusz, na jakiś szczególny cel, a reszta członków grupy nie zaakceptowała pomysłu. Ktoś tam się zdenerwował, ktoś inny obraził, a cała sprawa przez jakiś czas stanowiła kość niezgody pomiędzy wyłonionymi frakcjami, zupełnie tak, jakby uczestnicy nie mieli na co dzień większych problemów. Takich kwestii spornych pojawia się naprawdę wiele.

Wielu uczestników w bardzo naiwny, dziecinny sposób pojmuje związane z trzeźwością i trzeźwieniem symbole czy tradycje. Na tym tle dochodzi do nieporozumień, a nawet dość poważnych starć. "Czy o sprawach klubu abstynenta wolno mówić podczas mityngów i odwrotnie?", "Czy złamano zasadę anonimowości, jeśli Krystyna przyznała się rodzinie do uczestnictwa w mityngach?", "Czy Władek może prowadzić mityng, jeśli przyznał się, że zapił?", "Czy jeśli Tadek napił się piwa po 10 latach abstynencji, a teraz znowu nie pije, to może sobie liczyć jedenasty rok, czy powinien uruchomić licznik od nowa...?" itd.   Dodatkowo szwankuje komunikacja, ponieważ problemów nie wyjaśnia się w sposób otwarty i jasny. Zamiast zdecydowanie formułować zarzuty czy uwagi krytyczne, sprawy rozwiązuje się poza świadomością grupy, po kątach, często w mniejszych podgrupach i zawiązywanych ad hoc koalicjach.     

Wspólnota AA przejawia dość wyraźne symptomy tzw. zespołu myślenia grupowego (zainteresowanym polecam ciekawy artykuł w Wikipedii). W życiu grupy funkcjonują często archaiczne, niepotrzebne mity i zabobony, a każda próba zmiany określonych, często niefunkcjonalnych nawyków i zwyczajów spotyka się ze zdecydowanym oporem ze strony konserwatywnych i przywiązanych do tradycji członków. Częściowo jest to zapewne uzasadnione koniecznością utrzymania pewnych ustalonych reguł działania, które każdej wspólnocie nadają spójność i porządek, czasem jednak odnieść można wrażenie, że Anonimowi Alkoholicy w swym rozwoju zatrzymali się w średniowieczu (tak naprawdę AA założone zostało w 1935 roku).

Grupa ujawnia często daleko idącą jednomyślność, faktycznie wynikającą jednak nie tyle z wzajemnego zrozumienia i pozytywnego klimatu, ile z pewnych mechanizmów grupowej samokontroli. Te najprostsze polegają na tym, że każda osoba myśląca inaczej jest odrzucana bądź ignorowana, a wielu uczestników nie przyznaje się do odmiennego punktu widzenia z obawy przed negatywną reakcją ze strony reszty grupy. Czasami można także zauważyć, że w wielu grupach nie przyjmuje się krytyki, a wypowiedzi uczestników często przyjmują formę naiwnych, bezkrytycznych i pełnych egzaltowanego uwielbienia, w kółko powtarzanych peanów (na zasadzie: gdyby nie nasza grupa, świat dawno przestałby się kręcić). Dość wspomnieć, że artykuł, z którym czytelnik właśnie się zapoznaje, również wzbudził święte oburzenie przynajmniej kilku związanych ze Wspólnotą osób, ponieważ Wspólnoty krytykować nie wolno... :) 

Bardzo charakterystycznym zjawiskiem jest w ruchu AA również uparte, wzajemne przekonywanie się uczestników, że udział w mityngach jest "jedyną" drogą do trzeźwości, że osoby uzależnione nie związane z AA nie mają szans na powrót do zdrowia, a także, co najbardziej nieodpowiedzialne, że uzależniony, który przestanie uczęszczać na spotkania, z pewnością natychmiast powróci do picia. Przypomina to bardzo powszechny fundament fanatycznej religijności, w myśl którego każde odejście od jedynie słusznego wyznania grozi potępieniem i męczarniami w piekle. Przy użyciu takich argumentów prano mózgi całym pokoleniom ludzi, czego efekty obserwujemy również dzisiaj. Warto w tym miejscu po raz kolejny zwrócić uwagę, że jest wiele osób, które na stałe porzuciły nałóg nie chodząc na mityngi w ogóle, a z drugiej strony spotkać można tysiące ludzi, które piją nadal, mimo udziału w spotkaniach AA. 

Wspólnota Anonimowych Alkoholików deklaruje chęć pozostawania ruchem niezależnym i wolnym od ambicji o charakterze osobistym. Obawiam się jednak, że jak wszędzie, również i tutaj toczy się ostra gra o wpływy i pieniądze. Nie znam przypadków, by ktoś używał zbieranych przez uczestników środków do prywatnych lub niezgodnych z pobożnymi założeniami celów i w zasadzie chciałbym wierzyć, że takie rzeczy się nie zdarzają. Niektórzy członkowie Wspólnoty pomysłowo wykorzystują jednak jej dobrą markę, robiąc całkiem osobiste i całkiem błyskotliwe, owocne kariery. Przykładem są płatne szkolenia i warsztaty, prowadzone przez alkoholików wykreowanych na świetlane wzory trzeźwości. Mimo, że z założenia w AA nie ma autorytetów [tradycja 2. mówi: Jedynym i najwyższym autorytetem w naszej wspólnocie jest miłujący Bóg (…)], w praktyce znane są osoby uważane za kogoś w rodzaju przewodników, a uprawiany przy każdej okazji rząd dusz i najzwyklejsze manipulowanie bardziej naiwnymi uczestnikami Wspólnoty jest przykładem zwykłego, szkodliwego wpływu społecznego.      

Wszystko to powoduje, że wielu osobom z zewnątrz Anonimowi Alkoholicy wydają się być czymś w rodzaju "sekty" i faktycznie, wiele zjawisk charakterystycznych dla sekt można we Wspólnocie zaobserwować. 

Na koniec warto podkreślić, że uczestnicy ruchu Anonimowych Alkoholików to z drugiej strony w większości ludzie aktywnie i dzielnie walczący o zdrowie i normalność, nadzwyczajnie zdeterminowani w codziennie podejmowanych wysiłkach na rzecz samodoskonalenia. Często nad wyraz uczuciowi, chętni do pomocy i uczciwi. Stawiający sobie wysokie standardy moralne i ponad zwykłą miarę skłonni do samokrytyki. Mimo wszelkich, wymienionych powyżej zastrzeżeń, ja sam osobom z problemem alkoholowym zwykle polecam podjęcie próby uczestnictwa w spotkaniach AA.             




8 komentarzy:

  1. Bardzo wnikliwy i błyskotliwy artykuł. Gratuluję odwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wymagało to odwagi, ale dziękuję za wizytę i miłe słowa :)

      Usuń
  2. Dziękuję za artykuł. Warto, moim zdaniem dodać, że grupy AA mimo faktu, że są częścią jednej wspólnoty, w praktyce tworzą mniejsze wspólnoty. A zatem praktyka pojedynczej grupy może znaczenie się różnić od praktyki innej grupy nawet w tym samym mieście. Istotne wydają mi się także pewne historyczne uwarunkowania związane z powstaniem AA w Polsce. Powstało ono przy ogromnym wsparciu Kościoła i społeczności terapeutów, i pewne lokalne zwyczaje uwidaczniają ten wpływ. Podstawowy tekst - książka Anonimowi Alkoholicy - został przełożony dopiero po kilku latach działania AA, a dopiero w zeszłym roku powstał znacznie bardziej wierny przekład (IV wydanie). Aktualnie jednak, ze względu na podróże i dostęp do informacji, praktyka grup coraz bardziej zbliża się do tego, jak AA widzieli jej założyciele. Jeśli chodzi o Boga to tak, program AA dotyczy indywidualnej relacji z Siłą Wyższą, ale pozostawia pełną dowolność w rozumieniu tej siły. A zatem nie jest programem religijnym, jest natomiast programem duchowym. Wiele wskazówek i informacji na ten temat zawiera rozdział My, agnostycy z książki Anonimowi Alkoholicy i eseje Billa W. opublikowane w książce Język Serca. Jest takie powiedzenie, że jak alkoholik czegoś nie wie, to sobie to wymyśli i tak, niestety często się dzieje, stąd różnego rodzaju prawdy objawione, na które można się natknąć. Dlatego warto sięgać do źródeł i tekstów, które mają charakter bardzo praktyczny, a nie jedynie historyczny. Jak w każdej społeczności, tak i tutaj występują zjawiska negatywne. Dlatego warto, moim zdaniem, aby każda zainteresowana osoba odwiedziła jak najwięcej grup i przyłączyła się do tej, której praktyka jej odpowiada. Pozdrawiam! Piotr

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie, przecież żaden system nigdy nie będzie idealny

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobry artykuł, pod którym mogę złożyć swój podpis. Wiele wątków zauważyłam kilkanaście lat temu i nie uciekłam.
    Jeśli chodzi o "Boga, jakkolwiek Go pojmuję", jest to wymiar religijny, a duchowość nie jest religią w moim przekonaniu. Krok Drugi mówi, że wiara w moc większą od nas samych, może przywrócić nam zdrowie psychiczne. Dlatego ci, którzy wiedzą, że "boga" nie ma, bądź w niego nie wierzą, mogą zastąpić go siłą większą. Ach te autorytety, których, notabene, nie powinno być w AA, a jednak... odgrywają rolę specjalistów. Nie popieram grup, np. Rady Powierników, czy pojedynczych AA, którzy między innymi na warsztatach grają pierwsze skrzypce i narzucają swoje poglądy, wierzenia i przekonania innym. Ich wyimaginowany image nakręca spiralę braku tolerancji, manipulacji i odrzucanie nie tylko odmiennych punktów widzenia, ale w dosłownym znaczeniu, wyrzucanie i nie dopuszczanie niektórych "członków" ( nie lubię tego słowa ) do działań, ponoć "wspólnotowych".
    Pomimo tego, że jest tak jak jest, jestem w AA, wyrażam swoje poglądy, ponosząc trudne ich konsekwencje i nie zamierzam z tego rezygnować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie mam tak samo i zgadzam się w całej rozciągłości.Boli mnie tylko że nie tak dawno wszyscy wymiotowalismy do WC a teraz nie potrafimy się porozumieć mimo że mamy jasne tradycje.Ostatnio mówiłem, że grupa i sumienie grupy powinno opierać się w swych decyzjach o tradycje.Tak myślałem lecz się rozczarowałem.Sumienie jest najważniejsze i stoi ponad,tak jeden aa stwierdził.I jeszcze dodał że sumieniem kieruje Bóg.Takich kwiatków jest dużo więcej.Najbardziej mi żal tych którzy do nas przychodzą.Jedni radzą,by nie chodzić na terapię a tylko program może ich uzdrowić.Na marginesie dodam że właśnie oni ukończyli z dobrym skutkiem terapię.Ostatnio zrozumiałem, że chcę bardzo nauczyć się sztuki odpuszczania -idzie ciężko

      Usuń
  5. Zgadzam się kompleksowo, czyli na wszystkie postawione w artykule, jak i w komentarzach, zarzuty w odniesieniu do AA. Dla początkujących będą to prawdy objawione, dla będących nieco dłużej - normalność. Ale wiem z doświadczenia, że AA nie jest dla każdego, choć każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Urazy do innych skutkują zazwyczaj zakupem nowego czajnika a "liderzy" izolujący grupę od intergrupy, czy regionu i reszty AA, zazwyczaj "wykrwawiają się" w grupce kilku swoich wyznawców. Tak było od początku i będzie nadal. Ale problemy wszelkich "mniejszości", np. ateistów, agnostyków, ortodoksyjnych katolików czy odmiennych płciowo, najczęściej są prowokowane przez nich samych, poprzez epatowanie swoją odmiennością i próbami "nawrócenia" wspólnoty na jedyną, ich zdaniem, słuszną drogę. Ale czajników - póki co, w sklepach nie brakuje...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze że trafiłem na ten tekst i wasze wypowiedzi-dobrze że jesteście.Juz myślałem, że tylko ja sam tak widzę problemy aa.Po ostatniej spikerce zaczynam uczyć się trudniej sztuki odpuszczania

    OdpowiedzUsuń